Iwono, skoro kiedyś miałaś ładne kwiaty, to może po prostu trzeba się dobrze oczyścić energetycznie i problem zniknie?
Jeśli dasz radę, przypomnij sobie, co w Twoim życiu działo się wtedy, gdy otrzymałaś chorą roślinkę. Może istniał rzeczywisty problem, którego symbolem/odpowiednikiem może być ta chora roślinka?
W każdym razie, jeśli tak jest, że kiedy dotkniesz zdrowych roślinek to im wyraźnie szkodzi, może nosisz w swojej aurze informację o nierozwiązanym problemie? Zaburzenie takie albo przykleiło się się z zewnątrz, albo pojawiło się w następstwie emocji związanych z kłopotami, które mogłaś przeżywać w tamtym okresie i które "wdrukowały się" w Twoją energetykę. Mało prawdopodobne, że rzecz tkwi w samym pomieszczeniu, bo wtedy kwiatki z innego pokoju nie reagowałyby na bezpośredni kontakt z Tobą. Choć na pewno da się przywrócić równowagę sobie samej, poprzez fizyczne i mentalne oczyszczanie pokoju - przebywasz w nim, więc to troszkę jak system naczyń połączonych.
Ja u siebie odnotowuję taką osobliwość, że w mieszkaniu zbierają mi się kurzowo-śmieciowe kłaczki. Ekspresowe tempo: dwa lub trzy dni i w różnych miejscach leżą całkiem okazałe kłębuszki, składające się z kurzu, sierści, włosów i co tam jeszcze może kurde być.
Nie mam wątpliwości, że to ma związek z negatywnymi energiami, bo od kiedy zaczęłam "sprzątać" na poziomie mentalnym (i siebie i mieszkanie), tych kłaczków jest wyraźnie coraz mniej.
Inna historia. Niedawno zrobiłam porządki w swojej biblioteczce - wszystkie książki i bibeloty zostały ładnie przetarte, ale ustawiłam je zupełnie inaczej niż były do tej pory. Trudno to opisać słowami - bardzo wyraźnie zaobserwowałam zmianę energii pomieszczenia, jakby coś się poruszyło. I nie tylko ja to odczułam. Niby nic, a robi różnicę!